Życie w Kijowie – jaki jest Kijów?
Jaki jest Kijów? Idealnym sposobem na poznanie, ale i zrozumienie lokalnej kultury, zwyczajów oraz życia codziennego jest zamieszkanie wśród miejscowych. Poddanie się rytmowi ich zegara, przyzwyczajeniom, partycypowanie w powszednich czynnościach.
Bez tego nie poznałabym Kijowa od podszewki. A to duża metropolia, większa ponad 1,5 raza od Warszawy pod względem mieszkańców i powierzchni. Jaki jest więc kijowski lifestyle? Tak, kijowski, nie ukraiński. Bowiem nieco inny styl życia mają Ukraińcy na wsi, inny lwowianie, a jeszcze inny – kijowianie.
1. Bazary w Kijowie
Bazar to wciąż niezwykle popularne miejsce zakupów. Szczególnie różnorodna jest oferta warzyw i owoców, dlatego będąc w Ukrainie nie sposób nie jeść ich w dużych ilościach. Cenowo są one bardzo atrakcyjne nawet dla mało zamożnego Polaka. Są też istotnym elementem mnóstwa ukraińskich dań – szczególnie zup, których jada się tu sporo. Skąd ten boom na warzywa i owoce? Wielu Ukraińców posiada rodzinę na wsi lub własną daczę z ogródkiem, który uprawia nawet jeśli są one położone dość daleko od miejsca zamieszkania. To wszystko przez niskie zarobki i emerytury, które nie wystarczają na życie.
Dlatego zamiast kupować, Ukraińcy stawiają na autarkię przynajmniej w kwestii jarzyn i owoców. Co się da – jedzą na bieżąco, czego nie przejedzą, zamykają w banky, czyli słoiki, żeby było co jeść w zimie – a to dżem, a to ogórki czy słynne tu kiszone pomidory. Jeśli nie wyrabiają się, by coś zakonserwować, sprzedają to znajomym lub na bazarze. Chociaż w dużej mierze zachowanie się tradycji przetwórstwa jest pokłosiem trudnej sytuacji gospodarczej, Ukraińcy szczycą się wyrobami – bo swoje. A swoje, znaczy dobre i lepsze niż z supermarketu. I z własnej ziemi. A przywiązanie do niej jest tu silne. Dziś wiele tych ukraińskich specjałów możemy znaleźć w sklepach w Polsce, wszystko za sprawą licznej emigracji ukraińskiej.
Większość produktów nie jest pryskana, dlatego nie odmawiajcie sobie zapuszczenia się na bazar w poszukiwaniu lokalnych smaków. Staruszki z pysznymi jagodami, malinami czy pestkami słonecznika (niemal narodowego symbolu) stoją też w przejściach podziemnych lub przy wejściu do metra. A za kilkaset gramów przyjemności zapłacimy nie więcej niż 3 zł. Pyszne i masowo uprawiane są też ukraińskie arbuzy i melony. Przy ich zakupie czeka nas językowa łamigłówka, bo nasz arbuz to po ukraińsku kavun, melon to dynya, a dynia to… harbuz. Skomplikowane? 😉 Napiszcie sobie ściągawkę lub po prostu wskażcie, co chcecie!
Patrząc na postsowiecki obrazek Ukraińców z tobołkami i obciachowymi siatkami, niewnikliwy obserwator mógłby rzec „ludzie-bazary”. Ale taki sam pejzaż nieładu, estetycznego chaosu towarzyszył transformacji wszystkich państw bloku wschodniego. Pamiętać też trzeba, że dla wielu to dziś jedyna albo dodatkowa możliwość zarobku w świecie, w którym średnia pensja to ok. 600 zł, minimalna 200 zł, a emerytura ok. 150 – 250 zł.
2. Obfite stoły
Mimo niskich dochodów ukraińskie stoły są na ogół suto zastawione. Solidnie je się już od śniadania, dla krzepy. Tak jak w Polsce śniadanie jest raczej lekkie i na chłodno, złożone z pieczywa i dodatków do niego lub owsianki, tak w Ukrainie je się na ciepło. Bardziej przypomina ono polski obiad: kotleciki mielone, kawałek mięsa, wszelkiego rodzaju placki lub miejscowe racuszki, barszcz. Może też być mleczna zupa z kaszą gryczaną (swoją drogą – smakuje nieźle). Na obiad obowiązkowo danie główne i zupa, chyba że była rano. Ale to nic! Talerzy zupy można zjeść kilka, na zdrowie! 🙂 Kolacja jest podobna do polskiej, z tymże również częściej podaje się jedzenie na ciepło. Do każdej z potraw wiele Ukraińców je chleb. Do zupy, do mięsa, do jajecznicy. Do makaronu, do ryżu? Bez problemu. Panuje tu też duży szacunek do chleba: co jak co, ale chleb musi być w domu. Stosunek do niego świetnie obrazuje ukraińskie porzekadło: Shcho nashi roblyat? Poily i khlib jidyat. – Co nasi robią? Zjedli i chleb jedzą. Specjały ukraińskiej kuchni można by wymieniać długo, ale nie w tym teraz rzecz. Opisana dbałość o to, by wszyscy byli najedzeni, na stole niczego nie brakowało to poniekąd skutek obecnych w zbiorowej pamięci wspomnień Wielkiego Głodu i wojny. Polecam obejrzeć film Obywatel Jones Agnieszki Holland, gdzie można nieco zapoznać się z tematem Holodomoru.
Ukraińskie babcie uczą wnuczki kucharzenia, powtarzając: przez żołądek do serca. Wnuczki gotują, ale już raczej mniej syto, bardziej na włoską modłę. Jednak nigdy nie poznałam Ukrainki lub Ukraińca, którzy nie potrafiliby przyrządzić ukraińskiego barszczu 🙂
3. Zakupy – przede wszystkim lokalnie
Wszystkie produkty importowane z zachodu są drogie. Droższe niż u nas. Dlatego większość produktów kupowanych przez Ukraińców pochodzi z Ukrainy. Dobrym przykładem dysproporcji jest sprzedawane w Ukrainie polskie piwo: cena Warki w przeliczeniu na polską walutę – 4 zł, cena Żywca 4,80 zł. Miejscowe produkty są na ogół około 2 razy tańsze (dla zobrazowania – ukraińskie piwo, nie gorszej jakości, to koszt 1-2 zł). Z polską lub europejską pensją życie w Kijowie jest wspaniałe i wygodne. Pod względem jakości produktów, szczególnie takich jak nabiał, mięso, w tym ryby, warzywa i owoce, w Ukrainie można wciąż kupić wiele nieprzetworzonych produktów w całkiem rozsądnych cenach. Przynajmniej na polską kieszeń. Ukraińcy jeśli jeżdżą za granicę, są świadomi, że mnóstwo towarów mogą kupić za zachodnią granicą taniej. Wtedy zaopatrują się w wyroby Made in Germany czy Made in Poland. Wielu miejscowych zwraca uwagę na markę, choćby ze względu na to, by nie sponsorować rosyjskiej gospodarki. Jeśli zastanawiasz się, co warto przywieźć z Ukrainy, zajrzyj do tego tekstu na blogu.
4. Czas wolny w Kijowie
Wśród kijowian popularne są weekendowe wyjazdy na daczę – by zerwać zbiory albo odpocząć. Powszechne jest też wylegiwanie się nad rzeką – Dnieprem, pikniki nad którymś z licznych kijowskich lub podkijowskich jezior oraz kąpiele w Morzu Kijowskim – czyli sztucznym, ale ogromnym zalewie. To na te ostatnie miał widok ze swojej willi Janukowycz, tutaj też brylują amatorzy sportów wodnych. Co interesujące, w języku ukraińskim i rosyjskim funkcjonuje oddzielne określenie na spędzanie czasu, przesiadywanie i gadanie w jednym, które nie ma dosłownego i jednoznacznego odpowiednika w języku polskim. Ukraińskojęzyczni mówią na to spilkuvatysya, a rosyjskojęzyczni obshchatsya. Myślę, że najbardziej zbliżonym słowem byłby angielski zwrot hang out.
W Warszawie dopiero od kilku lat widzimy jak Wisła odżywa, wreszcie jest tu mnóstwo knajp, ludzie spędzają nad bulwarami czas. W Kijowie Dniepr od dawna funkcjonuje jako stały punkt rozrywek i relaksu. Są tu plaże, liczne wyspy, różne atrakcje, kluby (niektóre kiczowate, z rosyjską popsą, ale powstają też bardziej designerskie, w zachodnim stylu). Na piknikach konieczne są szaszłyki! Spopularyzowała je szczególnie kuchnia tatarska. Na „stole” mogą się też wtedy pojawić kanapki. Bo na co dzień traktowane są jako posiłek drugiej kategorii, gdyż (uogólniając) Ukraińcy spożywają je w podróży, na biwaku. Kiedy któryś dzień z rzędu robiłam sobie na śniadanie kanapki słyszałam wesołkowate: Ach, te Wasze buterbrody! Ciągle tylko buterbrody.
5. Alkohol? Koniecznie z przekąskami!
Skoro mówimy o kulturze spędzania czasu i jedzenia, trzeba też powiedzieć o tym, z czym Ukraińcy go spożywają. Mają tak szeroki wachlarz smacznych przekąsek do wyboru, że nie sposób ich nie skosztować do alkoholu. Hiszpanie szczycą się tapas, a Ukraińcy też mają czym się pochwalić, są to zakusky. Suszone ryby i owoce morza – słone lub słodkawe przystawki, idealne do piwa, typowy wschodni „wynalazek”. Pieczone ziemniaki, pieczone kalmary, kurze skrzydełka, śledzie, orzeszki, rozmaite chipsy (w tym rzadkie u nas – krabowe), ogórki kiszone, zapiekane pałeczki serowe, pieczone pieczarki, ser suluguni – słony, gruziński ser (w Ukrainie przyjęło się sporo gruzińskich specjałów). Ale przede wszystkim salo! Salo, które urosło niemal do narodowego symbolu obok słoneczników, kaliny i stepów. Wódkę można też zapijać sokiem lub zagryzać… jabłkiem, gruszką, pomarańczą. Owocowe zakąski pasują szczególnie do lokalnego specjału, jakim jest wódka na bazie żurawiny (zhuravlyna/klyukva). W restauracyjnych menu na pewno zastaniecie cały szereg zakąsek. W wiele z nich można zaopatrzyć się w sklepach i przywieźć do Polski.
6. Fenomen transportu miejskiego w Kijowie
Oberezhno, dveri zachinyautsya! Zanim usłyszysz w metrze ten dźwięk, że drzwi się zamykają, minie około 10 – 15 minut od wejścia na stację metra. Podróż schodami ruchomymi w dół to dłuższa wyprawa. Stacje kijowskiego metra, budowane w dużej mierze za czasów radzieckich, miały służyć też jako schrony przeciwatomowe, w związku z czym są głębokie (dobrze, że nie przydały się w tym celu). Arsenalna to najgłębsza stacja metra na świecie, sięga 105 metrów w głąb. Na szczęście schody poruszają się całkiem szybko. Jednak rano, idąc do pracy, gdy w metrze są tłumy i kolejki na ruchome schody, musiałam nimi biec lub rezerwować sobie dodatkowe 20 minut na wejście i wyjście ze stacji.
A marszrutki! To kolejny temat! Marszrutki, czyli busiki, w których jest kilkanaście miejsc siedzących, a mieści się około 40 osób. Nie ma w pojeździe miejsca? To nic, i tak się zmieścisz! Pasażerowie w nich są jak sardynki w puszce. Fenomenem jest też to, jak w takim ścisku ludzie płacą za przejazd. Płaci się kierowcy. Osoba, choćby z końca marszrutki, przekazuje kilka hryvien innemu pasażerowi, który przekazuje gotówkę jeszcze kolejnej osobie, i tak do samego przodu. Po kilku minutach do pasażera dociera bilet, ale co więcej – nawet reszta! Że też ludzie nie gubią się, kto akurat przekazywał pieniądze… Taka marszrutka zatrzymuje się na przystankach, ale czasem trzeba kierowcę o tym uprzedzić – krzykiem: na zupynci! (ukr.), na astanovke! (ros.). Co lepsze, niekiedy ludzie wołają do kierowcy, że chcą się zatrzymać na najbliższym zakręcie albo przy jakimś rozpoznawalnym punkcie. I kierowca przystaje.
7. Pamięć Rewolucji Godności
Majdan, to już nie tylko plac, ale polityczne serce miasta. Odchodząca od niego ulica Heroyiv Nebesnoyi Sotni – aktualnie miejsce na zatrzymanie się, nawet w pośpiechu na chwilę zadumy, kontemplacji i złożenia hołdu bohaterom Euromajdanu. Znicze wciąż tu się tlą.
8. Kijów jako miasto – historia
Ta naddnieprzańska metropolia została założona już w V wieku, jest matką miast ruskich. Także dziś można tu odkryć namiastkę Bizancjum. Mnóstwo pamiątek kultury i historii. Dużo przepychu, złotych kopuł, starych świątyń. Życie w Kijowie to obcowanie z historią na co dzień. Z historią Rusi Kijowskiej, Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i ZSRR, a teraz Majdanu.
Jak się żyje w Kijowie – podsumowanie
O życiu w Kijowie i ukraińskim lifestyle’u można by jeszcze wiele powiedzieć. To temat rzeka. Przede wszystkim Kijów jest ogromną aglomeracją, rozrywek i atrakcji jest tu multum, a kuchnia wspaniała. Nawet jeśli sztandarowe dania kuchni narodowej są dość tuczące to warzywa, owoce z bazarów i szeroki wybór kasz stanowią rewelacyjną, zdrową alternatywę. Ludzie w Kijowie są przyjaźni, chętnie pokazują obcokrajowcom swoje miasto. Mnie nieustannie zabierano na wypady nad jezioro, weekendowe wyjścia i za miasto, choćby do willi Janukowycza. Zbudowanie siatki znajomych w Kijowie nie jest trudne. Nawet jeśli początkowo Ukraińcy bywają nieufni (raczej starsi), zaprzyjaźnić się z nimi jest bardzo łatwo. Jako Polka nieustannie byłam rozpytywana o nasz kraj i mile goszczona. Jeśli przypadkiem stoisz przed wyborem pracy w Kijowie, śmiało!, z polską lub europejską pensją miło jest tam spędzić jakiś czas. Młodym osobom język angielski nie sprawia większego kłopotu, dogadasz się tu też po rosyjsku. A ukraińskiego można się uczyć za darmo wśród świetnych ludzi z Instytutu Skovorody.
Jeśli ciekawi Cię, jakie atrakcje zobaczyć w Kijowie, przeczytaj ten tekst. Z kolei w tym ruszysz szlakiem kijowskich murali, a z tym odkryjesz monstrualną architekturę radziecką. Więcej tekstów z Kijowa i Ukrainy znajdziesz w zakładce Ukraina. Śmiało, buszuj po blogu, a potem ruszaj w podróż!
* Tekst ukazał się pierwotnie na Eastbooku, portalu zajmującym się Wschodem, z którym miałam przyjemność współpracować.
Kijów jest miastem słabo znanym turystycznie, ale jak widać szalenie interesującym 🙂
Niestety, aczkolwiek w ciągu ostatnich dwóch lat zauważyliśmy, że Kijów i Ukraina zaczęła bardziej ciekawić także młodzież. Jeszcze kilka lat temu było tak, że głównie starsi znali walory Ukrainy i odwiedzali Lwów, Kijów, natomiast teraz się to zmienia! Kto przyjeżdża do Kijowa, ten widzi, że pełno tu dobrych i smacznych restauracji, ciekawego street artu i mody, nietuzinkowe noclegi w starych kamienicach z klimatem, no i oczywiście wtedy ta historia, architektura prawosławna, jakze inna od naszej, robi wrażenie! No super! 🙂
Nigdy nie byłam na Ukrainie, a teraz to chyba średnio tam bezpiecznie..ale patrząc na Twoje zdjęcia i czytając opisy, mam nadzieję, że kiedyś tam zawitam:)
Śmiało można jechać. Niebezpieczeństwa nie ma. Wojna się toczy, owszem, ale tylko w części obwodów ługańskiego i donieckiego. Kijów i Lwów bez problemu można odwiedzać, bo do obszarów działań zbrojnych jest daleko, to duży kraj. Wschód jest często pomijany podczas podróży, a naprawdę warto 🙂 O bezpieczeństwie pisałam tutaj: https://podrozewnaturze.pl/2016/04/10/kierunek-ukraina-czy-to-bezpieczne/
O tak! Zamieszkanie wśród miejscowych:) Piękne zdjęcia:)
Tak można najlepiej poznać kraj! 🙂
Zawsze marzyłam o tym, by po kolei odwiedzać wschodnie miasta. Do Kijowa niestety jeszcze nie dotarłam, ale mam ogromną potrzebę to zmienić! 🙂
Powodzenia! 🙂 Mi się marzy Sankt Petersburg i wszystkie „stany”, szczególnie Uzbekistan. Wschód zaskakuje!
Nigdy nie ciągnęło mnie w tamte strony, dlatego miło mi pooglądać tak piękne zdjęcia i poczytać trochę o tamtej kulturze. Bazar wygląda jak 'plac’ targowy w Wieliczce, podobna mentalność zdrowe – lokalne – niepryskane:)
Te strony potrafią bardzo mile zaskoczyć! 🙂 Z całego serducha polecam zobaczyć co ciekawego jest w Kijowie. A jest wiele 🙂
Piękne zdjęcia!
Dziękujemy, Kijów jest piękny!
Wypasione zdjęcia, a bazary zawsze mają swój urok!
Tak, zawsze i wszędzie, bazar atrakcyjny będzie! 🙂
cudne zdjecia 🙂 super opisane życie w Kijowie, aż ma sie ochotę pojechac tam i spróbować 🙂
Naprawdę! Kijów skrywa wiele ciekawostek i ma takie piękne miejsca!
Takie bazary to z pewnością ciekawe przeżycie dla miłośników zdrowego odżywiania. Szkoda, że polska kultura tak małą wagę przykłada do własnych marek. Mamy sporo świetnych produktów, które są nie gorsze od tych zachodnich, a wolimy kupować zagraniczne marki.
Lokalność jest super! Ukraińcy często chcieliby spróbować tych zachodnich marek, ale nie zawsze ich stać na nie… 🙁 Swoje zwykle tańsze. Ale musimy powiedziec, że i ukraińskie produkty pojawiły się w segmencie premium i mają tak piękny design często i taki pomysł, że aż chce się tych produktów.
Portret wykuty w tynku (ostatnia fotografia w punkcie 7) to praca ulicznego artysty o pseudonimie Vhils. Specjalizuje się w dość nietypowej technice tworzenia murali polegającej właśnie na wykuwaniu swoich prac (zamiast ich malowaniu). Tutaj więcej o tej pracy: http://vhils.tumblr.com/post/123559774469/portrait-in-kiev-ukraine-depicting-serhiy
Co do samej Ukrainy – marszrutki i bazary to dwa główne wspomnienia z kilku dni spędzonych w Lwowie 🙂
Tak, cenna informacja! O muralach pisaliśmy w innych tekście na blogu i tu się nie skupilismy na tym, także fajnie, że podsyłasz to info! Ukraina – czy Lwów, czy Kijów – zawsze super!
Piękne fotografie, a to co opisujesz jest szalenie interesujące, jak to informacje na temat obcych kultur. Wiele się od Ciebie dowiedziałam, dziękuję. Największe wrażenie zrobił na mnie wątek transportu – metro ala schron, a marszrutki to już w ogóle. Masz racje to fenomen. Moją uwagę zwróciło też zdjęcie z Majdanu, wspomniałaś, że znicze się wciąż tlą, moją uwagę natomiast zwróciły jabłka. Rozumiem, że w ukraińskiej tradycji wciąż przynosi się zmarłym dary, co w wierzeniach słowiańskich było naturalne. Z chęcią przeczytam więcej. Pozdrawiam, Szufldopółka
Dziękuję! 🙂 Cieszę się, jeśli mogłam poszerzyć punkt widzenia. Tak, jest dokładnie tak jak mówisz – zmarłym zostawia się dary. Czy to jabłka, czy to cukierki. Z kolei ukraińskie święto zmarłych obchodzone jest w niedzielę tydzień po ich Wielkanocy – wtedy rozkładają na cmentarzach stoły i ucztują 🙂
zgadzam się w 100%- najlepiej poznać miejsce poprzez zamieszkanie wśród „tubylców” 🙂
ps. cudne zdjęcia
Dzięki! 🙂 Tak, na własnej skórze przekonać się jak się żyje w danym miejscu. Trochę inaczej, wiadomo – cudzoziemiec a lokals, ale zawsze to coś. Ja się bardzo cieszę, że mam tu bliskich <3
Pięknie opisane miejsce, zdjęcia szczególnie przypadły mi do gustu
Po prostu esencja Kijowa 🙂
Na początku przeczytałam „życie kijowe”, ale po przeczytaniu coś mi się nie zgadzało i wtedy doczytałam, że „w Kijowie” 😀 Cudowna relacja dopełniona fantastycznymi zdjęciami 🙂
Hahahaha! Aż tak kijowo tam nie jest 😀
Wygląda super, może uda mi się wybrać:)
Zawsze polecamy Kijów! <3
Super relacja, czytanie Twoich wpisów to czysta przyjemność, a zdjęcia wydają się bardzo dobrze odzwierciedlać klimat miasta 🙂 Dzięki!
Bardzo, bardzo mi miło 🙂
U mnie w domu śniadanie też jada się głównie na ciepło – jajka i placki wszelkiego rodzaju rządzą. Chleb też je się u nas do bardzo wielu potraw, co często niektórych dziwi. Widać coś tam wspólnego z Ukraincami mamy 🙂
Ze zdjęć najbardziej urzekły mnie te słoiki na bazarze. Mam ostatnio wielką fazę na robienie przetworów i ten widok mnie po prostu zachwyca. Fajnie, że można tam bez problemu kupować takie „własne” produkty. U nas jest to niepopularne, a chyba nawet nielegalne.
Bardzo ciekawy wpis, czytałam go z ogromnym zainteresowaniem. Dziękuję za tę wspaniałą wycieczkę po codziennym życiu w Kijowie 🙂
Ale mi miło 🙂 Cieszę się, że ta „wycieczka” się podobała.
Haha, tak, śniadanie bardzo w ukraińskim stylu. Nie wiem, skąd Ty pochodzisz, ale zgaduję, że w Polsce na wschodnim pograniczu niektórzy też podobnie jedzą.
A co do przetworów to my czasami zbieramy miejskie owoce, żeby się nie marnowały i robimy dżemy lub mus, świetna zabawa i jest z tego pożytek. Istnieje nawet taki ruch zbieractwa miejskiego 😀 I stronka, na której ludzie uzupełniają miejsca, gdzie można znaleźć różne dzikie owoce w mieście: http://fallingfruit.org/ 🙂
Bardzo fajna relacja, zachęciłaś mnie do odwiedzin Kijowa. Bazarki, samodzielnie przygotowywane przetwory i szacunek dla chleba to jednak jest nam też bliskie.
Mega się cieszę. Takie proste, ale ważne i „ciepłe” rzeczy 🙂
Bardzo lubię takie relacje okraszone zdjęciami nie ze stocków 🙂 Pozdrawiam
O tak… Czasy stocków powoli się kończą, szczególnie na blogach podróżniczych. Tu trzeba pojechać, samemu zobaczyć i zdać relację! 🙂
Cudowna opowieśc 😉
Dziękuję, to wyjątkowe memu sercu miejsce <3
Uwielbiam metra budowane w epoce socrealizmu! W ogóle ta architektura to kosmos! Człowiek łapie jakąś inną perspektywę 😉 Bardzo fajnie mi się czyta Twoje artykuły i ogląda zdjęcia…po tej serii ukraińskiej aż mnie złapała jakaś nostalgia…;)
O! To cudownie <3 Teraz mam dużo na głowie i mała przerwa w dostawie postów, ale ten o zróżnicowanej architekturze czeka na dokończenie 🙂 Plus: jak się uda to chcę w ciągu miesiąca wybrać się do Kijowa i zrobić jeszcze więcej architektonicznych zdjęć, a wręcz video 😉 Zobacz sobie najnowszy teledysk Marii Peszek, prosto z kijowskich blokowisk: https://www.youtube.com/watch?v=84S6LzU2pRA Ja uwielbiam geometryczne formy wycięte w balkonach i ścianach kijowskich bloków.
taka chatka mi się marzy w małej wiosce 🙂
Może na Podlasiu? Ich tam sporo czeka na nowego właściciela 🙂 W Krainie Otwartych Okiennic!
Ale cudowne zdjęcia 😀
Dziękuję pięknie! To po prostu cały Kijów!
Rzeczywiście zarobki na Ukrainie są straszne! Nauczyciel zarabia 600 zł a pralka kosztuje u nich 1200zł. Trzeba aż 2 wypłat aby kupic sprzet a za co żyć? Co jeść? Jednak klimat jest cudowny. Tyle miłych ludzi i duży plus to ceny. Dla nas są bardzo niskie.
Pozdrawiam 🙂
Dokładnie! Trafnie powiedziane. Ludzie sobie jakoś radzą, ale z dużym wysiłkiem. Gdyby nie te dziedziczone z dziada, pradziada dacze na wsiach, to wielu nie miałoby często co jeść. A tak przynajmniej zamkną w słoikach, ale cały proces zbierania urodzaju trwa bardzo długo, niektórzy specjalnie na zbiory jeżdżą od maja do października. Ale mało, że trzeba zabrać, to jeszcze często przewieźć dużo kilogramów (zwykle w rękach) do domu, bo np. na daczy nie ma kuchni, by to przerobić. Jak na to patrzę, to bardzo podziwiam…
Zdjęcia świetnie oddają klimat Kijowa. Zawsze marzyłam, żeby udać się z takim wielkim, wiklinowym koszem na wielki targ z prawdziwego zdarzenia i nakupować całe stosy kolorowych warzyw 🙂
Pozdrawiam
Magda z oczamihumanistki
W takim razie to idealne miejsce dla Ciebie na takie zakupy! 🙂 Jest w czym wybierać.
Ależ piękne zdjęcia! Aż chce się tam być!
Chyba wiem, jaki kierunek dobierzemy za rok podczas urlopu.
Czy majówka, czy zima, Kijów zawsze pięknie wygląda. Złote kopuły szczególnie mają urok o każdej porze roku. Aczkolwiek najbardziej lubię tutaj czas od maja do września włącznie 🙂
Chętnie zrobiłabym zakupy na takim bazarku 🙂
Na zdrówko!
W perspektywie zawsze docenia się swoje własne warunki życia 🙂
Tak, świat jest różny, pełen dysproporcji. Doceniać zawsze warto!
Bardzo fajne zdjęcia, chętnie bym się wybrał na ukrainę bo niestety nie było mi to dane. a sało sam robie i jest genialne 🙂
Oho… :O Pod wrażeniem!
Piekne zdjecia, kiedys mialam sie wybrac na Ukraine z przyjaciólmi i troche sie ulozylo inaczej i pojechal tylko jeden przyjaciel z calego grona 🙂
Nigdy nie byłam Na Ukrainie, ale Twoje zdjęcia i opisy są tak cudne że czułam się czytając jakbym tam byla. dziękuję .:)
Oooo, dziękuję ja 🙂 🙂 Ukraina super – wybierz się kiedyś! Można zacząć od bliskiego Lwowa.
Też lubię w ten sposób poznawać nowe kraje. Bazary wprost uwielbiam. Ja znam głównie te z Bałkanów, gdzie stragany uginają się od obfitości wspaniałych owoców i warzyw. Zapachy, kolory, gwar rozmów – coś wspaniałego. Oczywiście lokalna kuchnia jest też podstawą poznania danego państwa. Jako wegetarianka mam pewne ograniczenia w tym zakresie, ale i tak nie narzekam.
Dokładnie, kuchnia to przecież codzienność, ale różnie wygląda na świecie. My z tęsknotą wspominamy bałkańskie papryki,pomidory, bakłażany i wszystkie owoce! I panie na straganach – niektóre tak wzruszają! My staramy się wegetariańsko, ale wychodzi nam „jaroszowo” na razie.
Robisz naprawdę piękne zdjęcia!
Dzięki! To jest komplement, bo mam tak niewystarczający obiektyw typu KIT, że nie każde warunki pozwalają na satysfakcjonujący efekt 🙂
Na Ukrainie byłam jakiś czas temu, ale w tym roku wracam! Pyszne jedzenie i piwo, a na dodatek w całkiem niezłej cenie. Po raz kolejny słyszę, że całkiem inaczej Ukraina wygląda w Kijowie, a jeszcze inaczej w Lwowie i mam nadzieję, że się o tym przekonam 🙂 Podbiłaś moje serce tymi bazarami (i całą masą niesamowitych zdjęć)! Chętnie wpadnę tu po następne odcinki z Ukrainy! Pozdrawiam, A.
Tak! Bardzo różne miasta, bo inna historia, inne wpływy. Myślę, że będziesz zachwycona! Ktoś, kto lubi wschód powinien czuć się świetnie i mieć co robić w Kijowie. Zajrzyj do przewodnika o Kijowie, bo już taki stworzyłam 🙂 (https://podrozewnaturze.pl/2016/03/01/kijowskie-must-see-przewodnik/). Udanej wyprawy! 🙂
Ależ tam pięknie i tak normalnie bez zadęcia i pozowania. Cudny opis życia na Ukrainie.
<3 Tak! Nie mogę się doczekać, bo jutro znów jadę do Kijowa, tym razem na majówkę, a akurat powinny tam masowo kwitnąć bzy i kasztany :)
Uwielbiam tamtejszą kuchnię! Generalnie zawsze uważam, że im biedniejszy region, to kuchnia bogatasza i smaczniejsza! 🙂 Dobry reportaż… Chce się czytać 🙂
Jest pysznie, to prawda… A dzisiejsze kuchnie narodowe/regionalne narodziły się właśnie z biedy – hiszpańska zupa gazpacho, alzackie tarte flambee, francuskie ślimaki. Cieszę się, że podobała się lektura – dziękuję! Miło to „słyszeć” 🙂
Coś czego nie ma w naszym kraju to tamtejsze bazary i ich klimat. Coś wspaniałego.
U nas czasy bazarów przeminęły… No dobra, mamy biobazary! Ale to inny klimat!
Chętnie przeczytam inne wpisy o Ukrainie! Ten jest świetny 🙂 od jakiegoś czasu ten temat bardzo mnie fascynuję, nigdy tam nie byłam i bardzo chcę to w końcu zrobić 😉
O jak się cieszę! Czytaj, rozgość się, i jak będziesz miała jakiekolwiek pytania to śmiało do nas pisz- tu/na fb, zawsze podpowiemy 😉
Ukraina to miejsce, które mnie fascynuje. Na razie wykupiłam nocleg we Lwowie i tam planuję rozpocząć swoje poznawanie Ukrainy, ale po tym tekście jestem przekonana, że i na Kijów nadejdzie czas.
Ale super! Lwów to zupełnie inna Ukraina niż Kijów. We Lwowie unosi się austriacki, polski, ormiański, żydowski, minimalnie rosyjski i oczywiście ukraiński duch miejsca! Kijów z kolei to taka namiastka Bizancjum. Zupełnie inne miasto. Jeśli wybierasz się do Lwowa to polecam te knajpy (przepyszne!): https://podrozewnaturze.pl/2016/08/17/zwariowane-knajpy-lwowa-gdzie-zjesc/ + ten szlak zwiedzania: https://podrozewnaturze.pl/2016/07/26/tylko-we-lwowie-co-warto-zobaczyc/ 🙂 Udanej wyprawy, Nikola!
Jeśli chodzi o śniadania, jestem raczej niejadkiem, więc na pewno miałabym kłopot z takim obfitym posiłkiem rano. Niemniej zrobiłaś przepiękne zdjęcia i po przeczytaniu takiego wpisu chętnie sama wybrałabym się w takie miejsce! Pozdrawiam 🙂
Hej, Marzenko 🙂 Ja mam podobnie ze śniadaniami! Dlatego ukraińskie śniadanie wchodzi mi dopiero jeśli nie jadłam kolacji 😀 Polecam bardzo zajrzeć do Lwowa – tam są najwspanialsze restauracje, jesli chodzi o ukraińską kuchnię.
Świetny wpis! Nie miałam pojęcia, że na Ukrainie jest tak pięknie! I tak piszesz o tym jedzeniu, że normalnie ślinka cieknie!
dzięki! 🙂 ja na ogół preferuję lekką kuchnię, głównie włoską, ale jak czasem mnie najdzie na ukraińskie jedzenie to nie ma zmiłuj! tam naprawdę jest smacznie i gotuje się jak „za dawnych czasów”.
Wiele ciekawych informacji o których nie miałam pojęcia.
Ale cudowne zdjęcia takie zupełnie naturalne ;]
POzdrawiam
Bardzo ciekawy wpis. Ukraina wydaje się być tak blisko, a tak rzadko tam zaglądamy. Patrząc na zdjęcia targów, słoików, wódki i całej kultury, ma się wrażenie, że u nas to jakoś dziwnie przeminęło. Mimo iż nie żyłem w tamtych czasach, bardzo mocno przypomina mi się klimat lat 70-80 z opowieści rodziców 😉
Bardzo fajne informacje i zdjęcia oddające codzienność. Miło było dowiedzieć się tylu rzeczy
Cieszę się, że było to dla Ciebie coś nowego! 🙂
Wspaniały tekst! Świetne jest to, że nie opisujesz tego z perspektywy zwykłego turysty ale jako osoba, która zamieszkała wśród miejscowych i poczuła klimat. Chętnie przeszłabym się na taki bazar 😉
Bardzo dziękuję za taki komplement i dobre słowo 🙂 Ten klimat bazarów przemija. W niewielu miejscach świata można go jeszcze zastać. Globalizacja i masowe produkty, dyskonty wypierają często tę lokalność! Warto więc spieszyć się odwiedzać bazary 🙂
Niesamowita ta Twoja opowieść o Kijowie. Zupełnie z innej strony, bardzo ciekawej 🙂
Dziękuję 🙂
Przepięknie przedstawiłaś Kijów, moja mama uwielbia to miasto!
Cudownie! Fajnie, że ma tylu fanów!
Bardzo przyjemny tekst, czytałam go jednym tchem. Temat jest mi bliski, ponieważ moja babcia pochodziła z okolic Stanisławowa. Zawsze opowiadała mi o Ukrainie, wojnie, ucieczce, transporcie ludzi. Twój tekst pozwolił mi choć na chwilę przenieść się w rejony bliskie moim przodkom. Czytając o obfitych stołach zdałam sobie sprawę, że od dziecka w moim domu zawsze spożywało się do syta i codziennie jadło się zupy: barszcze ukraińskie, czerniny, krupniki….. Chyba dlatego, tak lubię zupy, mogę jeść je na śniadanie, obiad, kolację. Piękne zdjęcia.
Daria – Be positive & run
Jak bardzo miło mi to słyszeć. I dla mnie jest to kraj przodków jednak, więc dlatego udało mi się i wciąż udaje wniknąć. Ta cała historia, i te pojedyncze – ludzkie są tak skomplikowane, tak zawrotne. Niesamowite pożywienie dla myśli, wniosków, sentymentów i wzruszeń – zdecydowanie! Szczególnie właśnie, jeśli ma się związki w rodzinie z Ukrainą 🙂 Smacznej zupy zatem!
Masz absolutną rację, nie poznamy dobrze danej kultury jeśli nie będziemy przebywać z nią dłużej, a najlepszym sposobem jest właśnie zamieszkanie w takim miejscu. Dodatkowo poduczymy się języka. Świetny obraz Kijowa, zupełnie nieznany i taki bardziej europejski bym powiedziała.
O! Bardzo się cieszę, że powiedziałaś, że „europejski” 🙂 To jest jak najbardziej stolica na miarę Europy. Jest powiew wschodu, dość mocny, ale uważam, że to bardzo niebanalne połączenie. A wieś? Wieś to już typowy wschód, słowiańskość w pełni 🙂
wielokrotnie bywałem w tym kraju, jednak samego Kijowa nie miałem okazji odwiedzić- a szkoda! Wile dobrego słyszałem o tym mieście. Jeżeli nadarzy się okazja, to nadrobię zaległość:)
Świetnie! Ja kiedyś bywałam tylko w Kijowie, a Lwów był mi nieznany – fajne doświadczenie zmienić to, bo nagle się okazuje, że każde z tych miast jestv warte wielokrotnych odwiedzin – każde na swój sposób. Polecam! 🙂
Jeszcze nigdy nie byłam na Ukrainie! Za to co raz więcej jej obywateli mieszka w moim mieście ;).
Taaak 🙂 Na ulicach Wawy przy uniwerystecie też mnóstwo słychać właśnie ukraińskiego, rosyjskiego. Mam wielu przyjaciół z Ukrainy własnie, mieszkających w Polsce, robotnicy malujący ściany u nas – też z Ukrainy. Trend jak nasz na początku XXI w. do Wielkiej Brytanii. Chociaż u nas motywy były tylko ekonomiczne, a u nich dziś i ekonomiczne, i pod kątem bezpieczeństwa (lub ucieczki przed wojskiem).
Marzę o tym, żeby tak spędzać życie. Zamieszkać gdzieś i podglądać miejscowych. To jest prawdziwe życie.
Tak… Trzeba tylko jakoś sobie dochody zapewnić na miejscu, by móc pomieszkać w innej rzeczywistości.
ja pierdziele co za znawca to pisał? dvieri zachibajatsa czy jakoś tak ? litości
Tak, zgadza się, tak jak widzisz: „Dvieri zachiniyautsya”, taka jest transkrypcja. Chociaż wiadomo, że Polakom łatwiej, jak się pisze dosłownie tak, jak się słyszy, bo w naszym alfabecie mamy „ch” i już zapominamy/nie wiemy, że w transkrypcji to jest „cz”.
A jak policjanci do obcokrajowcow? Trzymac sie z daleka?
Nie 😉 Na luzie 😉 Trzymać się przepisów i nikt nic Ci nie będzie mół zarzucić 🙂