Mijają dwa miesiące, odkąd kupiliśmy bilet w jedną stronę i przeprowadziliśmy się na jakiś czas do Dominikany. Takie okrągłe miesięcznice skłaniają do refleksji i podsumowań. Dlatego postanowiliśmy, że opiszemy pięć największych zalet i wad Dominikany, które zaobserwowaliśmy, podróżując przez ten kraj. Rozpoczynając od najsłynniejszych plaż Półwyspu Samaná po rzadziej odwiedzaną granicę z Haiti, przeżywaliśmy wiele zachwytów, jak i mierzyliśmy się z wyzwaniami codziennego życia.
- Wielu turystów wpada do Dominikany na kilkanaście dni urlopu, zatrzymując się w hotelu all inclusive, z którego trudno dostrzec zróżnicowanie tego kraju i poznać codzienność Dominikańczyków
- Dominikańczycy słyną ze swojego pozytywnego podejścia do życia, jednak rajskie krajobrazy i doskonała pogoda nie sprawiają, że ich życie jest zupełnie beztroskie
- Jakie są więc wady i zalety Dominikany z perspektywy mieszkającego w niej obcokrajowca?
Dominikana na własną rękę to przepiękna przygoda! Gdy zejdziesz z utartego szlaku, okazuje się, że Dominikana to nie tylko rajskie plaże, ale też bajkowe zielone góry, kaniony z turkusową wodą i dzikie wyprawy pełne adrenaliny. Wiemy, że brak informacji w Internecie o wielu wyjątkowych miejscach utrudnia planowanie, a jeśli jeszcze goni Cię czas i masz dylematy, to może wydawać się, że ten wieczny research nie ma końca! Gdzie jest bezpiecznie, a na które miejsca lepiej uważać? Czy warto wynająć samochód? Jeśli tak, to w jakiej wypożyczalni i jaki? Noclegi potrafią być bardzo drogie, ale które są warte swojej ceny? Które noclegi są tanie albo gdzie odpocznę w luksusowym, klimatycznym miejscu, ale z dala od molochów, masówki i zgiełku kurortów? Jakie atrakcje są najciekawsze i jak to wszystko zmieścić w krótkim urlopie? O których miejscach się nie mówi, a są jeszcze piękniejsze niż te w przewodnikach? Na ratunek przychodzą nasze konsultacje podróżnicze online i spersonalizowane plany podróży po Dominikanie. Odezwij się do nas na hej@podrozewnaturze.pl i przeżyj niezapomnianą przygodę w Dominikanie. Chętnie pomożemy Ci tak, żeby jedynym Twoim zmartwieniem było wyrobienie się na samolot ?
Jak się żyje w Dominikanie? 5 zalet
1) Plaże i kolor wody – Dominikana
Plaże Dominikany to absolutna światowa czołówka! Są usiane pochylającymi się palmami, piaszczyste, łagodnie schodzące do oceanu. Tutejsza lazurowa woda to temat, który zasługuje na osobne pochwały! W Dominikanie znajdą się miejsca z gładką taflą wody, jak i falami przyciągającymi surferów. Za dnia można tu kąpać się w błękicie wody, a wieczorami obserwować zachody słońca, malujące niebo i wodę na odcienie czerwieni, fioletu… Miejscowości Las Galeras, Las Terrenas, Punta Rucia i okolicy Pedernales przy Haiti skradły nasze serca!
2) Pogoda i klimat – Dominikana
Pogoda jest tu bardzo dobra i stabilna. Na wybrzeżu wręcz nie trzeba zawracać sobie głowy prognozami. W ciągu całego roku w nocy jest 20°C – 24°C, a w dzień 27°C – 33°C. Od maja do października trwa pora ciepła i deszczowa, a przez resztę roku chłodniejsza i sucha. Deszcze jednak nie są zbyt obfite ani nie okazują się szczególnym problemem. Zazwyczaj są krótkie i intensywne, a ciepłe powietrze sprawia, że nie są nieprzyjemne. Dominikańczycy mają też szczęście do unikania sezonowych huraganów. Zwykle huragany wytracają swoją siłę poza tym krajem, niestety uderzając w Haiti lub Portoryko. Nie jest też tutaj nieznośnie upalnie, ponieważ temperaturę na wybrzeżu balansuje bryza znad oceanu. Zaś w interiorze, gdzie są góry, jest z reguły chłodniej. Dominikana ma klimat stworzony do turystyki i wielki potencjał do rozwoju ekoturystyki, agroturystyk, domków w koronach drzew, za co trzymamy kciuki, bo tutaj to wciąż początek trendu.
3) Radosny styl życia i łagodne usposobienie mieszkańców
Dominikańczycy są bardzo pozytywnymi i łagodnymi ludźmi. Uwielbiają się śmiać, grać w domino, bule, baseball i spędzać czas w gronie przyjaciół i rodziny. To z Dominikany pochodzi bachata, merengue oraz spora część reggaetonu, czyli lubiane na całym świecie style taneczne. O ile roztańczenie Dominikańczyków na ulicach urosło trochę do rangi mitu, to nie da się ukryć, że muzykę kochają. Muzyka leci w sklepach, barach, restauracjach, często do późnej nocy (lub jak ktoś woli: do wczesnego poranka). Emblematyczne może być tu spotkanie z pracownikiem supermarketu, który wykonując swoje obowiązki bez pośpiechu, ma czas nie tylko na wesołą rozmowę, ale też zaśpiewanie czy zatańczenie sobie na środku sklepu do piosenki, która akurat wpadła mu w ucho.
4) Owoce – Dominikana
Owocowy czwartek jest tu codziennie! Dominikana nie jest zagrożona klęskami głodu ze względu na duże uprawy ryżu, platanów (które gotują lub smażą jak ziemniaki), juki, bananów, awokado, ananasów, mango… Plonów jest tak dużo, że często owoce można znaleźć rosnące dziko, a w sezonie ich ceny osiągają bardzo niskie poziomy. Uwaga! Teraz będzie drastyczna historia dla bardziej wrażliwych miłośników mango! W sezonie jest ich mnóstwo. Wielu Dominikańczyków przed domem ma drzewo mango, które rodzi setki owoców. Są one tak powszechne, że nawet nie da się ich sprzedać czy przejeść. U gospodarza, u którego mieszkaliśmy, po tym, jak wyzbieraliśmy spod drzewa tyle mango, ile byliśmy w stanie zjeść, reszta została zagrabiona do śmietnika w ramach sprzątania podwórka.
5) Góry, rzeki, wodospady
Pisaliśmy o plażach, ale natura obdarzyła Dominikanę znacznie hojniej! W interiorze znajdują się naprawdę wysokie, piękne góry na czele z Pico Duarte, mającym 3175 m n.p.m. W górach można znaleźć malownicze plantacje kawy, wiele wodospadów czy kanionów. Te ostatnie bywają wypełnione świeżymi, górskimi, intensywnie niebieskimi rzekami, którymi można chodzić w poszukiwaniu wspomnianych wodospadów, zakończonych naturalnymi basenami, nadającymi się do pływania. Co odważniejsi skaczą do nich ze skał! Co ciekawe, w Santo Domingo można nacieszyć oczy również cenotami, czyli naturalnymi studniami-jaskiniami wapiennymi, na dnie których przez lata nazbierała się słodka woda.
Jak się żyje w Dominikanie? 5 wad
1) Zanieczyszczenie plastikiem i zaśmiecanie
To zdecydowanie największy problem Dominikany. Kraj, którego gospodarka oparta jest na turystyce, a największym bogactwem jest natura, mógłby na tym polu świecić przykładem. Tak robi np. niedaleka Kostaryka. Wiele do życzenia pozostawia organizacja zbiórki i utylizacji śmieci. Objawia się to dzikimi wysypiskami i przydrożnymi rowami pełnymi plastiku i puszek. Często są one podpalane i emitują szkodliwe substancje do atmosfery. Do tego swoją plastikową cegiełkę dokłada konieczność zaopatrywania się w butelkowaną wodę pitną, ponieważ ta w kranie nie nadaje się do spożycia. Producenci napojów gazowanych nie są objęci żadnymi obowiązkami recyklingu śmieci, które produkują ani celowymi podatkami na sprzątanie kraju. Dobitnie świadczą o tym ceny na półkach, które są niższe od wody czy jakiegokolwiek innego produktu spożywczego.
Darmowe foliowe torebki są tu nadużywane. Zarówno w supermarketach, jak i małych sklepach istnieje stanowisko pakowacza zakupów dla klientów. Normą, a nawet dumną oznaką jakości obsługi sklepowej jest pakowanie dwóch artykułów w osobną torebkę, a następnie kilku takich torebek w większą zbiorczą torebkę. Pole do edukacji i zmiany nawyków również jest tu duże, bo puszki po napojach wylatujące przez okna samochodów, wyrzucanie butelek w parkach narodowych czy niezabieranie po sobie żadnych śmieci po pikniku nad rzeką też niestety są codziennością.
2) Poprzerabiane motocykle i samochody
W mniejszych i większych miastach w Dominikanie dominuje hałas. Pół biedy, kiedy składają się na niego głośne rozmowy Dominikańczyków (mają bardzo donośny głos!) i muzyka. Niestety, jeśli chodzi o motoryzację, to dobry styl jest tu rozumiany w najgorszym możliwym guście. Fabryczne tłumiki najwyraźniej są tu obciachem i prawdziwy macho musi mieć przerobiony motor tak, żeby ryczał najgłośniej w okolicy. Samochody nie mogą być gorsze, też muszą ryczeć, syczeć i strzelać. Teraz przemnóżcie to sobie przez setki motorów i dziesiątki samochodów przez większość doby. Aha, i jeśli jesteś płci żeńskiej, to możesz być pewna, że kierowca motocykla będzie chciał zaimponować ci bliskim przejazdem na tylnym kole.
3) Składy produktów w sklepach i ich ceny
Każdy, kto narzeka na “nadmierne” regulacje Unii Europejskiej, doceni je, kiedy przyjdzie do zakupów produktów spożywczych w dominikańskim markecie. Niestety stereotypowe amerykańskie podejście do obdarowywania produktów spożywczych całą paletą sztucznych dodatków znajduje tu potwierdzenie. Nakłada się na to jeszcze niska świadomość społeczna i bieda. Efektem tego jest masa produktów spożywczych o tragicznej jakości, a za nimi idzie między innymi nadwaga, która jest w Dominikanie powszechna. W co drugim produkcie, który chcieliśmy kupić, znaleźliśmy sztuczne barwniki, po dwa konserwanty i syntetyczne dodatki, o których wcześniej nawet nie słyszeliśmy. Zdarzają się też składniki potencjalnie rakotwórcze, które w Unii Europejskiej już od dawna są zakazane.
Co szczególnie bolesne, te produkty nie są nawet tanie, a przynajmniej nie tańsze niż ich znacznie lepsze jakościowo odpowiedniki np. w Polsce. Mowa tutaj również o produktach, które na pierwszy rzut wyglądają zdrowo: niektóre fasole w puszce, groszek w puszce, wędlina czy pieczywo. Przykładowo znany nam jogurt naturalny tutaj jest produktem premium, oznaczonym jako “light” i “zero cukru”. Zaś standardowy jogurt naturalny na półce w Dominikanie zawiera odtworzone mleko w proszku, cukier, karagen, sztuczny aromat, a zdarza się, że i konserwant. Przeczytanie składów sprawia, że koszyk będzie zdecydowanie lżejszy. Żeby brzuch był pełen, trzeba się trochę nagimnastykować i bazować tylko na bardzo podstawowych, nieprzetworzonych produktach.
4) “Banca” – loteria
Miejscowi mówią, że w Dominikanie są dwie patologie: narkotyki i banca, z czego ta druga jest znacznie powszechniejsza. Banca to miejscowa nazwa loterii przypominającej trochę totolotka. Z tą różnicą, że jej organizatorem nie jest ogólnokrajowa sieć, ale kilkanaście prywatnych firm. Część z nich jest własnością polityków. Banca usiała kraj tysiącami murowanych budek, które można znaleźć nawet w najmniejszych górskich wioseczkach. W takiej budce przez cały dzień siedzi pracownik, a część mieszkańców kupuje losy, licząc na zostanie milionerem. Jest to potworne marnowanie pieniędzy i energii ludzkiej, która mogłaby być użyta gdzie indziej w gospodarce, w znacznie bardziej produktywny sposób. Z loterią powiązana jest bierność wielu Dominikańczyków, którzy zmiany swojego życia upatrują nie w pracy i innowacji a zrządzeniu losu.
5) Grodzenie terenu
Coś, co przeszkadza szczególnie podróżnikom z Europy, kochającym naturę. Poza plażami Dominikana składa się głównie z ulic i terenów prywatnych ogrodzonych drutem kolczastym. Mamy na myśli nie dom z podwórkiem, ale wszystko: np. wielohektarowe pastwiska czy niezamieszkałe góry i lasy. Skutkiem tego jest to, że ulicami można chodzić, można jechać motorem lub skuterem, ale na łąkę już się nie wejdzie. W górach na próżno szukać polnej drogi lub dzikiej ścieżki na trekking – niestety wszystko można oglądać tylko z perspektywy płotu. Żeby przejść się po górach, trzeba się trochę naszukać i jest to możliwe w parkach narodowych lub tych prywatnych terenach, które za opłatą udostępniają taką możliwość. Robią tak na przykład właściciele niektórych plantacji kawy.
Życie w Dominikanie
Dominikana posiada swoje wady, irytujące szczególnie dla obcokrajowców, którzy przywykli do m.in.: segregacji śmieci, swobodnego dostępu do pieszych szlaków, ciszy nocnej i bezpiecznego zachowania na drodze. Pomimo tego, w rozmowach z osiadłymi tu przybyszami z innych krajów, da się usłyszeć, że powody do narzekania są wynagradzane przez wszystkie zalety Dominikany, których odmówić jej nie można. Nie jest też tak, że te zalety oraz wady są widoczne tylko dla turystów, którzy znają inne perspektywy. Powyższe plusy i minusy wybrzmiewają wśród samych Dominikańczyków, z którymi rozmawialiśmy. Na zaśmiecenie plastikiem narzekają prawie wszyscy, za to podryw na jazdę na tylnym kole dziwi tutaj niewielu.
Ciekawe? Wskakuj na nasze social media, gdzie opowiadamy jak się żyje i w Dominikanie, i w innych krajach, w których mamy okazję mieszkać trochę dłużej.
W październiku będziemy z mężem obchodzić 10 rocznicę ślubu.. z tej okazji chcielibyśmy polecieć na romantyczny, tygodniowy urlop.
Jak narazie bierzemy pod uwagę Malediwy i Meksyk..
Może mogłybyście polecić coś jeszcze?
Najważniejsze żeby było ciepełko, morze/ocean, i mało ludzi
Cudownie! Niech to będzie piękna rocznica i urlop! 🙂 Możemy polecić jeszcze Kostarykę i w Europie Sardynię.
Kostaryka w tym czasie nie jest tłoczna. Natomiast występuje wtedy pora deszczowa (mniej deszczowo wtedy jest za to w części wybrzeża karaibskiego). Niektórzy lubią porę deszczową tam, bo wszystko jest soczyście zielone, a zaazwyczaj deszcz nie trwa długo.
Dominikana, pod którą komentujesz, może być nieco deszczowa wtedy 🙂 Już w teorii po sezonie huraganów, które całe szczęście zwykle Dominikanę omijają, ale może być dość mokro.
Z kolei Sardynia w październiku to jeszcze stosunkowo ciepła woda po lecie, a już bez wakacyjnych tłumów. Ponadto Sardynia cieszy się takimi określeniami jak “Seszele / Malediwy / Karaiby Europy”, co możemy potwierdzić. Więc może to też jakiś trop!
Życzymy romantycznego wyjazdu <3
Szukamy jakiegoś egzotycznego miejsca na ziomowo-wiosenne wakacje. Być może będzie to właśnie Dominikana. Wszystkie informacje na pewno się przydadzą.
Wspaniale, Dominikana jest w sam raz na ten czas, szczególnie po zimie, żeby się wygrzać 🙂 Trzymamy kciuki za podróż po Dominikanie
Szukam inspiracji na podróż z 2 dzieci 14 i 16 lat na sierpień. Planowaliśmy Japonię ale czytam, że to nie jest dobry okres na ten kraj.
Czy możecie polecić coś innego, gdzie można plażować, zwiedzać ciekawe miejsca kultury, co 3-5 dni przemieszczać się w inna cześć kraju/wyspy?
Byliśmy więc nie piszcie o:
Tajladnia, Indonezja, Filipiny, Maroko, Egipt, Mauritius, Dominikana, Kolumbia, Australia, Chiny, Tajwan
Marzy nam się Nowa Zelandia ale w sierpniu tam zima. Myślałam o Meksyku albo rejsie po Karaibach ale to koszmarnie drogie.
Po przeczytaniu od razu chce się człowiek pakować i tam jechać 🙂
n.zelandia . 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby