Berlin ma do zaoferowania wiele. Jedzie się tu po porządną dawkę dobrej muzyki w rewelacyjnie zaaranżowanych klubach, po grubszą lekcję historii, po skłaniające do refleksji pacyfistyczne hasła na Kreuzbergu, smaczne burgery i currywursty oraz pochwycenie najświeższych trendów – nie tylko modowych czy designerskich, ale też lifestyle’owych. Czy ze wszystkich tych dobrodziejstw można coś dla siebie uszczknąć w ciągu zaledwie dwóch dni? My spróbowaliśmy! Chodźcie na speed dating z Berlinem!
#CURRYWURST i dobry BURGER
Currywurstem Berlin stoi! To tutejsza fast foodowa kiełbaska, którą podczas lunchu zajadają się Berlińczycy. Nie ma że krawat i garnitur, currywurst w porze lunchu musi być. Innego dnia golonka. A kolejnego burger. My mocno polecamy lokal Burgermeister – prawdziwy mistrz burgerów, mieszczący się pod mostem Oberbaumbrücke. Duch Kreuzberga i zapach świeżego burgera, czego chcieć więcej?
Adres: Oberbaumstraße 8, przy metrze: Schlesisches Tor
#KREUZBERG: tu mieszka pacyfka
Zawadiako, chodź na Kreuzberg! To dzielnica buntowników, artystów, mindsetterów czy mieszkających w opuszczonych budynkach squatersów. Na Kreuzbergu wszędzie rośnie inspiracja: w postaci grafitti, pomysłów na knajpy, na modę. Dzielnica tętni życiem, nocą nie zamiera – przeciwnie: pełno tu ludzi w pubach i przy budkach z jedzeniem. Kreuzberg też umoralnia. Tolerancyjne hasła na znakach drogowych, antykapitalistyczne naklejki czy wezwania do ogólnoludzkiej solidarności. Taka galeria sztuki na wolnym powietrzu.
Po drugiej stronie Sprewy, za Kreuzbergiem, mieści się Berghain – legendarny klub techno, jak przystało na Berlin – w industrialnym budynku po starej elektrociepłowni. Wejście płatne. Ale to najmniejsze wyzwanie, bowiem każdego czeka selekcja, której większość nie przechodzi. W długiej kolejce przed klubem czeka każdy, także hollywoodzki celebryta. Berghain jest świątynią wielbicieli techno, wielu marzy o spędzeniu nocy w tym klubie – dlatego ktoś zwęszył niezły biznes tworząc e-bookowy przewodnik Sekret: jak się dostać do Berghain?. Co więcej?! Powstał nawet symulator online bramki, który analizuje Twój głos i mimikę, by wydać werdykt: wejdziesz czy nie wejdziesz (jest za darmo, uff).
My do Berghain nie trafiliśmy jeszcze, bo ilekroć jesteśmy, to w tygodniu. A najlepiej być tam w sobotę. Czy kiedykolwiek będziemy? Nie wiemy, bo nasz wynik w symulatorze to wciąż 1 zadowalająca odpowiedź na 3…
Wejście: 8-14 €
#East Side Gallery
Deweloperzy najchętniej zrównaliby z ziemią i tę część Muru Berlińskiego. I wcale nie ze względów ideologicznych, tylko z pobudek czysto finansowych. A przecież East Side Gallery to znakomity pomnik historii. Historii budowania murów grubszych niż beton.
# MY, DZIECI Z DWORCA ZOO
Owiany złą sławą, ale i legendą dworzec kolejowy. Przede wszystkim za sprawą dokumentalnej książki My dzieci z Dworca Zoo, która jest zapisem obrazu młodych narkomanów z Berlina Zachodniego lat 70-tych. To na tym dworcu roiło się od dilerów i młodocianych uzależnionych, którzy na działkę narkotyków zarabiali prostytucją. Dziś Dworzec Zoo jest zmodernizowany, można by zapomnieć, że tu rodziła się klika młodych narkomanów. Chociaż tyły dworca, na których kiedyś te dzieciaki czekały na swoich klientów, nadal są często okupowane przez bezdomnych i toną w zapachu siuśków. Tak, to jest Berlin. Jedna z jego twarzy.
Wybraliśmy się też do znanego z książki (no, i z życia też) klubu Sound. Dziś już nie istnieje i generalnie nic tam po nas – wieje nudą. Ale żeby nie było, adres podamy: Genthiner Straße 26, Tiergarten
# Reichstag UND Kanzleramt
Reichstag to siedziba Bundestagu, czyli niemieckiego parlamentu. Szczególnie imponuje nowoczesna kopuła i widoki rozciągające się z niej. Jak przystało na nas, byliśmy ostatnimi wychodzącymi. Ale czasu wystarczy, bo kopuła jest czynna od godziny 8. do 24., jednak ostatnie wejście jest możliwe o 22. Rejestrujcie się online, wtedy na pewno wejdziecie. Wszystko za darmo 🙂
Rewelacyjny jest też kompleks postmodernistycznych budynków należący do Kanzleramt (Kancelarii), gdzie rezyduje kanclerz Niemiec wraz z rządem. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że to właśnie siedziba rządu to może nie wspinalibyśmy się po geometrycznych bryłach budynku. Ani nie pili niemieckiego Gewürztraminera. Ale nie mogliśmy sobie odmówić, bo pod osłoną nocy budynki te są pięknie oświetlone i położone tuż nad Sprewą, klimatycznie się w niej odbijają. A poza tym – w Niemczech picie alkoholu w miejscach publicznych jest dozwolone 🙂 Z małymi wyjątkami. Pewnie teren przy siedzibie Kancelarii był tym wyjątkiem, co?
Żeby łatwiej było Ci odnaleźć te budynki, ich nazwy to: Marie Elisabeth Lüders Haus i Paul Löbe Haus. Są ze sobą połączone mostem, a tył pierwszego z nich przypomina pralkę, dlatego lokalsi potocznie nazywają go Waschmaschine. Także śmiało, kupcie dobrego Rieslinga lub Gewürztraminera i chillujcie w oparach postmodernizmu.
# Stać, CHECKPOINT CHARLIE!
Jeszcze trochę historii. Bo Berlin daje niezłą jej lekcję. Checkpoint Charlie – czyli granica światów. Jedno z najbardziej znanych przejść granicznych pomiędzy RFN a NRD, z tego akurat korzystali tylko turyści, dyplomaci i członkowie sił alianckich. Po stronie zachodniej kontrolowane przez Amerykanów, po wschodniej przez Rosjan. Działało od 1961 do 1989 roku – od zbudowania do zburzenia Muru Berlińskiego.
Adres: skrzyżowanie Friedrichstraße z Zimmerstraße.
Trudno oprzeć się refleksji, że niektórym, i to w szczególności właśnie młodym, przydałaby się wyprawa w przeszłość i znalezienie się na chwilę po wschodniej stronie Berlina. Tuż przy przejściu, za którym na wyciągnięcie dłoni jest lepszy, przyjaźniejszy świat. Ale nieosiągalny. Gdyby każdy miał szanse na odbycie takiej podróży w czasie, na pewno dziś powstawałoby mniej nowych „murów”.
# Berliner Dom
Efektowna katedra ewangelicka, do środka której nie wchodziliśmy, ale nie pogardziliśmy poleżeniem na trawie i pooglądaniem jej z zewnątrz. W ciepłe dni trawnik jest zapełniony odpoczywającymi ludźmi – polecamy.
Koszt wejścia: normalny 7 €, ulgowy 5 €. Adres: Am Lustgarten (na Wyspie Muzeów)
# Pomnik Pomordowanych Żydów Europy czy #Yolocaust
Pomnik w postaci gąszczu betonowych brył upamiętnia Holocaust około 6 mln Żydów. Jego szara barwa nawiązuje do prochów spalonych ciał, wymowne jest też, że każda z brył jest pusta wewnątrz. Pomiędzy bryłami o różnej wysokości biegną brukowane ścieżki, którymi można błądzić jak w labiryncie. Przytłaczające uczucie.
Mimo że pomnik symbolizuje trudne i nieludzkie wydarzenia, wielu turystów traktuje go jak najlepszą atrakcję turystyczną do robienia zabawnych selfie, wylegiwania się na nim, skakania do zdjęcia jak na plaży z zachodzącym słońcem czy wręcz parkouru. Dlatego szacun dla satyryka Shahak Shapira za projekt #Yolocaust (nazwa od hasztaga #yolo – you live only once), który te zabawne selfie poprzerabiał wstawiając w miejsce pomnika fotografie z obozów koncentracyjnych. Zobaczcie projekt tutaj – robi wrażenie.
# Królewski CHARLOTTENBURG
Gdy już opadniesz z sił po doświadczaniu dynamiki dzielnic Berlina, nasycisz jego wibracjami i historią, zawitaj w Charlottenburgu. To kompleks pałacowo-parkowy, który król Fryderyk I Pruski (swoją drogą jedyny król Prus płynnie mówiący po polsku), zbudował jako letnią rezydencję dla żony Zofii Charlotty. Idealna opcja na piknik i leniwy odpoczynek.
Wejście na teren ogrodów: za darmo
Stary Pałac: 12 €, 8 € (bilet ulgowy)
Adres: Spandauer Damm 10
Dojazd: metro (stacja Sophie Charlotte Platz)
To co? Berlin na majówkę, letni weekend czy dopiero w listopadzie? A jeśli byliście to jakie są Wasze ulubione miejsca w tym mieście? My bardzo polecamy zwiedzenie Berlina, ponieważ jest stosunkowo niedaleko i jeśli chodzi o miasta na krótkie i bliskie wypady, to razem z Pragą i Lwowem znajduje się u nas w czołówce. Bo do również nieodległego Wilna nie ciągnie nas z powrotem, ale do Berlina już tak!
Niby z Wrocka mam rzut beretem, a sto lat w Berlinie nie byłam. Patrząc na Twoje zdjęcia już wiem, że czas to zmienić.
Z Wrocka blisko, pewnie! Zabiegana Mama: bierz dzieciaki i jedźcie 🙂 W Köllnischer Park o 12.30 karmiony jest niedźwiedź (który jest zresztą symbolem Berlina) – to dla dzieci mogłoby być atrakcją.
Pokazałaś Berlin z zupełnie innej strony niż zazwyczaj wszyscy to robią, nie powiem też ciekawie 😉 Berlin mam prawie pod nosem ale poza przejazdem nigdy nie zdarzyło mi się tam zostać na dłużej, przy następnej podróży postaram się wygospodarować trochę czasu, ale na 2 dniowy majówkowy wyjazd nie zdecydowałabym się. Lubie decyzje last minute ale chyba nie aż tak 😉
No proszę, akurat po majówce wybieram się do Berlina 😉 Co prawda tylko przejazdem na kilka godzin, ale starczy na East Side Gallery i spróbowanie Currywursta. Fajny wpis, przyda mi się!
East Side Gallery koniecznie!
Bardzo ciekawie pokazałaś Berlin. Miasto, które zalała fala imigrantów, które traci klimat, z którego emigrują artyści. Nie tak daleko z Warszawy, czy Poznania, więc jestem przekonany, że zachęciłaś niejedną duszyczkę. (-:,
Dzięki za przypomnienie! Byłam w Berlinie kilka razy i za każdym razem jestem zachycona. Raz udało mi się zorganizować 2 dniową wycieczkę, kóra kosztowała nas 250 zł za łebka ( z noclegiem, wyżywieniem i dojazdem- szał!) 😀
Dziwi mnie jednak, że nie wspomnieliście o innej potrawie „narodowej” tj. kebabie, którego można zjeść na każdym kroku:)
Pozdrawiam serdecznie!
No tak, kebab! To prawda 😀 Darowaliśmy sobie, bo i w Polsce mamy ich mnóstwo. Hej! Z tą ceną super sprawa – my właśnie identycznie to zorganizowaliśmy! Nam wyszło 240 zł bodajże 😀 Da się? Da! 🙂
Fajny przewodnik. Przejeżdżałam przez Berlin wielokrotnie a nigdy go nie zwiedziłam… przyjdzie czas 🙂
Mamy kilkoro takich znajomych, którzy w Berlinie byli wiele razy – ale tylko na lotnisku – bo jest całkiem niezłą bazą wypadową w dalsze zakątki świata 😀 Przyjdzie czas 😀
Muszę nadrobić Berlin! Te murale są świetne, a taką kiełbaskę zjadłabym z przyjemnością
Berlin nie tylko currywurstem stoi, ale też i muralami 😀
Byłam w Berlinie dwkrotnie, jeszcze podczas studiów. Przyznaję, że wiele rzeczy zapomniałam, wielu nie widziałam (ech, uczelniane wyjazdy „szkoleniowe”…). Daję ogromnego plusa za bardzo ciekawe opisy. Dwa – rewelacyjne zdjęcia! Myślę że doskonale sprzedaliście Berlin! Ja go tam kupuję 🙂
Dzięki! <3 Uczelniane wyjazdy szkoleniowe zapamiętuje się! Bardziej przez doświadczenia i historie niż miejsca, w których się odbywają 😀 Ale zawsze można do nich potem wrócić i co nieco kojarzyć bez mapy.
W Berlinie byłam dwa razy na targach, noce wykorzystywaliśmy na zwiedzanie, ale takiego prawdziwy city break cały czas przede mną, murale aż tak mnie nie kręcą, ale te wszystkie muzea koniecznie muszę odwiedzić 😉
Wow! Nocne zwiedzanie! Też lubimy tak. Chociaż własnie nie wszystko wtedy zobaczysz, ale jednak miasto nocą wygląda inaczej. I wiele miejsc, jak chociażby Kanzelramt, lepiej się właśnie prezentuje w światłach nocy.
Bardzo fajne zdjęcia – ukazują właśnie taki Berlin, jaki pamiętam! A Kreuzberg jest ekstra!
Krezuberg to właśnie nasze ulubione miejsce w Berlinie 🙂
Nigdy nie byłam w Berlinie. Ciekawe miasto. Fajny tekst, zachęciłaś mnie do niego.
Odwiedziłam Berlin w grudniu i szczerze mówiąc nie oczarował mnie. Duże wrażenie zrobił na mnie Pomnik Pomordowanych Żydów Europy – ponury labirynt cmentarza.
Ajj… W grudniu ciężko się zakochać w Berlinie, na pewno! My tak np. mamy z Wilnem – byliśmy początek marca – okrutnie zimno, deszczowo, śnieżnie – może gdyby to było lato, to miasto spodobałoby się nam bardziej. Założę się, że jakbyśmy Berlin odwiedzili w zimie to też by nie podobał się nam tak bardzo. Ale wiosną jest naprawdę przyjemnie i przyjaźnie. Ale „pamiątek” i świadectw historii Berlinowi nie odmówimy – niezależnie od pory roku!
Byłam w Berlinie dawno temu i może byłam zbyt mała, żeby docenić to miasto. We wspomnieniach widzę przytłaczającego molocha. Wasze zdjęcia odczarowują tamtą wizję, ale mimo wszystko Berlin wydaje mi się taki… hmm… ciężki jakiś 🙂 Chyba wolałabym majówkę w Rzymie 🙂
Pewnie, że Włochy są dobre na wszystko i bardziej kusi taki włoski weekend 🙂 Ale Berlin nie musi być ciężki. Przynajmniej nie wiosną i nie w słoneczny dzień. Zobacz – cudzoziemcy, którzy Warszawę widzieli 5-15 lat temu na pewno to samo właśnie o niej myślą, że „ciężka”, „przytłaczająca”, „bez energii”. A trochę się pozmieniało! Także może i Berlin nieco się zmienił od Twojej wizyty. Aaale: tak czy siak, ma on rzeczywiście w sobie jakąś taką „kulę”, „gradową chmurę” – myślę jednak, że to efekt poNRDowskich budynków, fragmentów Muru Berlińskiego, pomników związanych z Holocaustem, jak i zresztą muzyką techno – która bywa ciężka i świdruje. Dla mnie własnie Berlin to taki świat kontrastów: twórczej energii, kolorów i artystów vs/+ ciężka historia i ciężka architektura. Subiektywnie: mi się te połączenie podoba własnie! 😀
Bardzo ciekawy wpis. Piękne zdjęcia. W Berlinie była baaardzo dawno. To już zapewne zupełnie inne miasto niż pamiętam z tego co ogląda u Ciebie. Chętnie się jeszcze wybiorę,
Tak, zmienia się na pewno. Szczególnie widać to po wschodniej części, która architektonicznie i organizacyjnie gdzieniegdzie jeszcze pamięta czasy NRD (wchodzą deweloperzy itp.).
Byliśmy z mężem w Berlinie 1 dzień – co prawda mało zwiedziliśmy ale bardzo podoba mi się to miasto. Twoje zdjęcia przypomniały mi tą miłą przygodę 🙂
Fajnie! Niby 1 dzień, ale zawsze przygoda! 🙂
Z chęcią znów bym zajrzała do tego miasta, rozbudziłaś mój apetyt na zwiedzanie. 🙂
Super! I my jeszcze wrócimy, żeby odkryć mniej znane turystycznie zakątki 🙂
Fajnie, że trafiliście do zamku w Charlottenburgu. Zawsze mnie zastanawia, czemu turysci zwiedzaja tylko wschodni Berlin. Ja akurat mieszkam na Spandau i we wschdoniej części miasta byłam pewnie z ponad rok temu. Cieszę się, że się podobało. Następnym razem miejscie na uwadze, że za Charlottenburgiem jest jeszcze kilka innych ciekawych dzielnic. Nie samym Kreuz-, Prenzlauerbergiem Berlin stoi 😉
Dzięki, Natalia! Jeśli masz jakieś konkretne miejsca, dzielnice do polecenia jako lokals, chętnie je odwiedzimy następnym razem. Bo fajnie jest wybrać się jednak do tych dzielnic mieszkalnych, a nie tylko turystycznych. PS My mieszkamy teraz na warszawskiej Pradze, tu lokalsi często mówią, że „w Warszawie to kilka lat już nie byliśmy” 😀 Także tak – centrum i peryferia, dzielnice mniej turystyczne to często różne światy. Albo: pomijane! Dzięki!
Od czasu zjednoczenia nie byłam w Berlinie i , jak widzę, to już nie ten Berlin…
Świetny wpis
Oj… Na pewno… 🙂 Ja wtedy dopiero na świat przyszłam, więc tamte czasy z takich wypraw do przeszłości i studiów tylko znam. Na pewno byłoby to dla Pani niesamowite doświadczenie porównać tamten Berlin i ten dzisiejszy…
My dzieci z dworca zoo – uwielbiam te książkę. Bedąc w Berlinie na pewno odwiedze polecane przez Ciebie miejsca.
O! Jak fajnie, że komuś ten punkt przypadł do gustu 🙂 Cieszę się! To na pewno ciekawe zestawić książkę z rzeczywistością. Chociaż w tym przypadku – „porzeczywistością”.
Też kiedyś zrobiliśmy sobie ekspresowe, dwudniowe zwiedzanie Berlina. Zabrakło nam czasu na Wyspę Muzeów, choć kawałek udało nam się zobaczyć i z pewnością jeszcze chcemy tu wrócić 🙂
Do zobaczenia na „szlaku”! Bo my też chcemy tam wrócić 🙂
Zawsze chciałam zwiedzić Berlin, chyba czas wziąć się za realizację tego planu.
Powodzenia! 🙂 To niedaleko, a zachcianki warto realizować!
W Berlinie byłam dwa razy, ale za każdym razem przelotem, tylko na parę godzin. Ziwedzilam główne zabytki, pochodzilam po centrum, jechałam metrem i robiłam zdjęcia. Ach no i byłam przy tym pomniku pamięci ofiar holocaustu. Co do reszty… coz pojadę trzeci raz to może zobaczę
byłam już dwa razy ale jakoś ciągle mnie tam ciągnie… następnym razem pojadę na streetfoto bo miejsce wydaje się idealne